zdjęcie pochodzi z tej strony
Virginia Cleo Andrews
"Rodzina Casteel"
Wydawnictwo Prószyńska i S-ka
ilość stron: 544
Pierwsza część nowej sagi autorki "Kwiatów na poddaszu".
Tytułowi Casteelowie są najbardziej poniżaną rodziną zamieszkującą Wzgórza Strachu. Mieszkają w małej, biednej izbie, gdzie ledwie starcza na jedzenie. Heaven Leigh Casteel jest zarazem główną bohaterką i narratorką książki.Przejmuje obowiązki matki i troskilwie zajmuje się młodszym rodzeństem i dziadkami przygotowując posiłki (jeśli akurat mieli coś do jedzenia) i dbając o czystość w ich skromnej chatce. Wszyscy sąsiedzi znają ich sytuację materialną i rodzinną ale żaden nie kwapi się aby im pomóc. Jedyną osobą okazującą im serce jest nauczycielka ze szkoły do której uczęszcza rodzeństwo. Pomimo tak trudnej sytuacji Heaven nie wątpi w lepsze jutro, jest optymistką i wierzy, że jeszcze wszyscy będą szczęśliwi i najedzeni.
Moja opinia:
Książka jest bardzo wciągająca tak jak poprzednia seria tej autorki. W skrócie muszę przyznać, że nie spotkało mnie tu nic nowego. Pomimo tego książka zdołała mnie zainteresować na tyle, że nie zauważyłam kiedy skończyłam ją czytać. Powiem więcej nawet jestem ciekawa ciągu dalszego. Według mnie jest to powtórka "Kwiatów na poddaszu" - trudna sytuacja rodzinna, trudna sytuacja z rodzicami, kochające się rodzeństwo, tajemnica rodzinna... Czytając ją z każdą stroną czułam, że sytuacja tej rodziny mnie przerasta. Polecam bo przeczytać można i nawet może wciągnąć. Nauczona jednak doświadczeniem serii o rodzeństwie Dollangangerów biorę na wstrzymanie i nie nastawiam się na fenomenalną część drugą i następne tomy. Zobaczymy jak będzie. Tej części daje mocną czwórkę ;)
cytat:
"Pamiętam też, jak zimą ogołocone gałęzie wydawały jękliwe trzaski
pod naporem lodowatych podmuchów, a uginające się konary chrobotały o
dach chaty przypominającej szopę, kurczowo uczepionej zbocza pasma
górskiego, przez mieszkańców Wirginii Zachodniej zwanego Wzgórzami
Strachu. Wiatr na Wzgórzach Strachu wył i skowyczał, toteż okoliczni
mieszkańcy mieli wystarczający powód, by z niepokojem wyglądać przez
swoje małe, brudne okienka. Samo życie na górzystych stokach rodziło
strach, zwłaszcza kiedy wiatrowi wtórowało przeciągłe wycie wilków i
wrzaski rysi, a leśna zwierzyna włóczyła się wokół obejść. Często
znikały małe domowe zwierzęta, a raz na mniej więcej dziesięć lat
dziecko przepadało bez wieści."
"Kocham te góry i nienawidzę ich. Tyle mi dają i tyle zabierają. Są groźne i piękne. Bóg pobłogosławił tę krainę i przeklął jej mieszkańców, dlatego człowiek czuje się tu mały i nieważny. Chcę stąd uciec i jednocześnie chcę zostać."
moja ocena:
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Za każdy komentarz przesyłam promienny uśmiech