Strona główna

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

"W MATNI MARZEŃ" Virginia C. Andrews

Virginia Cleo Andrews
"W matni marzeń"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
ilość stron: 544

Najpierw przeczytaj:

Tom pierwszy: "Rodzina Casteel"
Tom drugi: "Mroczny anioł"
Tom trzeci: "Upadłe serca"
Tom czwarty: "Bramy raju"

Niestety to moje pożegnanie z bestsellerową sagą o Rodzinie Casteel.

Rodzinna historia naznaczona tragedią, łzami, nieszczęściem zatacza koło. Tak oto Annie Casteel Stonewall - prawnuczka Leigh powraca do
Farthinggale Manor aby pożegnać swego ojca Troy`a. W pokoju swojej babci Jillian znajduje pamiętnik swojej prababki Leigh i zaczyna czytać. Czyta o wydarzeniach jakie sprawiły, że Leigh znalazła się w Farthy a potem z niej uciekła. Pamiętnik ujawnia bez skrupułów wszystkie nawet te najmroczniejsze sekrety rodzinne. Dziewczyna nareszcie zrozumie motywy postępowań swoich przodków i pozna ich. Ona jako pierwsza z rodziny Casteel spełni swe marzenia o szczęściu a tym samym przerwie rodzinną klątwę. 

Moja opinia:

Książka bardzo mi się podobała. Przeczytałam jednym tchem i uważam, że jest to zdecydowanie najlepsza część z wszystkich pięciu. "Po nocy przychodzi dzień, a po burzy słońce..." chyba właśnie ten cytat najlepiej przedstawia i reasumuje całą dramatyczną historię rodziny Castell. W tym tomie poznajemy jedyną tajemniczą dla nas postać jaką do tej pory była Leigh. Za pośrednictwem jej skrupulatnie pisanego pamiętnika wnikamy w jej życie i stajemy się świadkami wprost niewiarygodnych wydarzeń jakie doprowadziły Leigh do ucieczki z Farthy. Wydarzenia, w które niejednokrotnie trudno jest uwierzyć ale są jak najbardziej realne. Nie będę nikomu nasuwała opinii, sami ocenicie zachowanie matki Leigh i Tonnyego. 
Całą historię rodu Casteel zgrabnie spina właśnie pamiętnik małej dziewczynki. Czy wiedziała jaką odegra rolę?

moja ocena:
9/10



Na upały mam jeden sprawdzony i niezawodny sposób: basen :)
 W miniony weekend temperatury sięgnęły chyba maksimum swoich i moich możliwości dlatego ratowaliśmy się jak się dało. Wszystkie obowiązki domowe poszły w kąt, spakowaliśmy olejki, ręczniki, koce i prowiant i wyruszyliśmy w poszukiwaniu opalenizny :)






w gwoli jasności zegar pokazuje godzinę 23.44 :) a na dworze ciągle ponad 29 stopni :) uffff...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Za każdy komentarz przesyłam promienny uśmiech